Po „krótkich” wakacjach i fascynującej podróży Don Roberto Espinoza melduje się ponownie, gdyż właśnie osiadł w bogatych slumsach Ekwadoru. Przypadkowo tytułowy bohater don Roberto stał się symbolem latynoskich dzielnic biedy, w których nieintencjonalnie pomieszkuję.
Tym razem trafiłam do dzielnicy drapaczy chmur, rodzinnych spacerów i biznesowych lunchy, lecz z miejscowymi z sierry (Indianami i ubogimi Metysami) sprzedającymi „cosięda” i pchającymi kartonowe pojazdy „w którąkolwiek stronę”. Z kolei mój wspólokator zapuścił nasze mieszkanie w tej bogato-biednej dzielnicy tak, że mam wrażenie, że mieszkam na obrzeżach Limy…
W dalszym ciągu utrzymuję swoją opinię na temat Stanów Zjednoczonych Ekwadoru, czyli totalnej amerykańskości tego kraju. Płacimy tu w dolarach, mówimy ładnie o Stanach, słuchamy anglojęzycznej muzyki, uczymy się angielskiego, a na śniadanie jemy naleśniki z syropem klonowym. Tak w skrócie wygląda północna część Quito oraz położone w pobliżu rezydencjalne miasteczka Cumbaya, Tumbaco i Valle do los Chillos.
Teraz uniwerek! Położony w urokliwej dolinie Cumbayá między kiteńskimi Andami. Cudowny, piękny i ekwadorsko-amerykański. Spędzam na nim 80% mojego czasu, więc jednocześnie go lubię i nie lubię. Przyjeżdżam o 7 rano, kiedy jeszcze go nie widać bo przez całą noc chowa się we mgle, a popołudniowy czas między zajęciami spędzam w ogrodach (w stylu chińskim, japońskim, amerykańskim i afrykańskim) wylegując się na trawie między bonseiami przy lagunie z wodospadem. W założeniu uniwersytet opanowany jest przez najbogatszą klasę ekwadorską, więc ubolewam za każdym razem kiedy nie stać mnie nawet na najmniejszą kawę w jednej z kilku campusowych restauracji. A co do kulinariów, to po moim tripie po peruwiańskich więzieniach nasuwa mi się niezbyt przyjemne porównanie… bo campus tak jak zakłady karne Lurigancho, Piedras Grodas czy Sarita Colonia ma restaurację chińską, orientalną, włoską, ekwadorską i kalifornijskie kafejki. Dodam, że ceny takie same jak w więzieniu – wszystko 4 razy droższe.
Dodam, że rzeczywistość więzienna wciąż mnie nie opuszcza, bo zapisałam się na kursy z procesowego prawa karnego i przestępczości zorganizowanej, więc zajęcia będziemy mieli w sądzie i więzieniu. Plusem mojej wypasionej uczelni jest właśnie duże zaangażowanie wykładowców w wyłożenie praktycznej wiedzy. Oczywistością jest w tym wypadku, że część zajęć z takich przedmiotów takich jak Teorie Rozwoju czy Historia Ekwadoru będziemy odbywać indiańskich wioskach. Więc jak to mówią bakán albo chévere (czyli ekstra fajnie)!!!
No i teraz minus – mimo, że nie jestem ze Stanów wszyscy traktują mnie jakbym z nich była. Kontekst europejski jest tak podeptany i zepchnięty na ostatni plan, że już gorzej być nie może. Gdyby przeczytać myśli 90% studentów i wykładowców przechadzających się po labiryntowych korytarzach campusu nad głową każdego z nich pojawiłaby się amerykańska flaga. Zgoda, na uniwerku jest ok 290 studentów ze Stanów, którzy tak jak i ja są na wymianie. Różnica między nami jest taka, że ja nie płacę tak jak oni 20 tys. dolarów za 4 miesiące pobytu tutaj… To prawda, że mój program nie obejmuje zakwaterowania w rodzinie, wyżywienia i wycieczki na Galapagos i bioróżnorodnej stacji uniwersyteckiej w Amazonii – ale za to biedę, ciułanie centymów i przede wszystkim czyste europejskie sumienie, że mnie nie naciągają! (ach ten polski sknerski nos do interesów)
Bezpieczeństwo – póki co jest bezpiecznie, mimo że już 100 razy słyszałam „nie wychodź z domu po 19” oraz „nie jedz tego co popadnie”. Prawdą jest, że Ekwador to nie Peru lub Chile i zamiast portfela na ulicy można stracić życie. A także jest to pierwszy kraj, w którym widzę szwadrony żołnierzy rewidujące nocami auta, w poszukiwaniu ciężkiej broni.
Jeśli chodzi o przykazanie „nie jedz tego co popadnie” – nie przestrzegam, bo w Ekwadorze jest wszystko pyszne. I nie straszne mi zardzewiałe gary, grube Indianki w zakurzonych fartuchach lepiące ziemniaczane tortille, świnki morskie z rożna oraz półdarmowe burrito przy alternatywym barze z litrowym piwem za $1,50. Póki co mam się dobrze, a jedzenie jest fantastyczne!